sobota, 8 czerwca 2013

Dziewiczy chleb

Do produkcji mojego pierwszego w życiu zakwasu zabrałam się z wielkim entuzjazmem. Już na samą myśl o nim miałam przed oczami złociste, sprężyste bochenki chleba z pełnoziarnistej mąki <mniami>. Mieszając mąkę z wodą (tak niewiele trzeba do stworzenia słoika bakterii) czułam ogromne podekscytowanie, Bilford (mój kot, którego głowę częściowo widać) także.

Dzień 1: mieszanka 1/2 szklanki wody z 1/2 szklanką mąki żytniej pełnoziarnistej.


Dzień 2: zakwas nieznacznie zaczął pracować . Dokarmiłam go po raz pierwszy czyli dodałam znowu po pół szklanki wody i mąki.


Dzień 3: zakwas się rozdzielił...moje zmartwienie sięgneło zenitu. Po konsultacji z fachowcem nieco się uspokoiłam (prawdopodobnie mąka była za ciężka). Dokarmiłam go kolejny raz.


Dzień 4: pojawiły się bardzo obiecujące bąbelki :) dokarmiłam zakwas po raz ostatni.


Dzień 5: zabrałam się do wypieku chleba z prażonymi płatkami owsianymi




Po analizie mój dziewiczy chleb nie był może idealny, samo ciasto wyszło ciut za rzadkie, a chleb zbyt wilgotny...ale skórka była chrupiąca i sam smak w sobie całkiem niezły. Cóż zakwas czeka w lodówce na kolejną szansę.